piątek, 12 maja 2023

Póki co.

 Zmiany,zmiany,zmiany. Ale czy na lepsze to nie wiem. To się okaże. Na razie przestawiam się na inny sprzęt. Oznaczać to też może ,że z niektórymi literkami chyba będzie problem. A może i nie? Dzisiaj jadę jeszcze na starym lapciu. Zdjęcia i filmiki przeniosłam na pendrive, ale i tak wolno się otwiera i dyszy mimo chłodzenia. Przydałby mu się reset.

Póki co nabyłam w pobliżu musztardę Wikinga zamiast polecanej przez Boję-Jerozolimskiej. Widziałam jeszcze Texas Roleskiego, ale musi  poczekać do czasu aż skonsumuję posiadane zapasy. Zdjątko słoiczka zrobiłam i dołączę przy okazji.

Wikinga spróbowałam. Jest jak dla mnie czymś pomiędzy musztardą sarepską a kremską, z przewagą pikanterii sarepskiej. 

Ps.No to pochwaliłam się zdobyczą. Mała rzecz a cieszy...



4 komentarze:

  1. Wikingowie się kręcą i musztardą handlują? Podejrzane, oni mogą w jasyr brać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak, czuję się wzięta w jasyr musztardowy. W więzach degustacji. Wikingowie ,wiadomo...poszli się asymilować jak to bywa po spożyciu. Ale jaka musztarda z tego będzie to nie wiem.

      Usuń
  2. Ba! Ja nie potrafie tak o musztardzie:) Musztarda smakuje jak musztarda , a Ty, ze jedna jest taka a druga siaka... kremowo pikantna, albo pomiedzy jedna a druga... Szacun.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na czymś trzeba się znać...dlaczego nie na musztardzie? A może to kwestia gatunku gorczycy i jak z winem- ilości słońca w słońcu i położenia geograficznego? O zawartości cukru w cukrze i octu w occie nie zapominając... A, dzięki. Przyjmuję za dobrą monetę...

      Usuń