Dzień dzisiejszy rozpoczęłam dość aktywnie. Wiadomo, ptaszki wcześnie wstają, a skoro ze mnie najstarszy skowronek w domowym stadzie papug, to i pora na rozruch babcinych skrzydełek jest stosunkowo wczesna. Po spacerku - czas na karmienie domowego inwentarza. Potem odpaliłam mopa zamiast miotły i ...jazda " na szmacie". Po krótkiej rozgrzewce, gdy podłoga zaczęła błyszczeć brakiem wczorajszego kurzu z chrzęszczącymi i fruwającymi dodatkami przystąpiłam do ćwiczeń. Otworzyłam lapcia i rozpoczęłam palcówkę. Sprawdziłam stan krokomierza-ponad 1500, tętno 64, stres w turkusie. No to czas na kawkę...i świąteczny odpoczynek. No! A co dalej będzie to się okaże...
Ps. A tak w ogóle to zjadłam prawie cały szczypiorek rosnący w kubku po ulubionej musztardzie, ale zdjęcie zdążyłam zrobić. Kiedyś dodam. Może przy następnym zrzucie z aparatu? A co...należy się. Dla ulubieńców wszystko...Znaczy się...focia...
Najlepsza jest musztarda jerozolimska, ale ją w słoiczkach sprzedają...
OdpowiedzUsuńNie znałam, więc sprawdziłam...Jest i do tego z cebulką i czosnkiem. Jak znajdę w pobliżu to z ciekawości spróbuję. Kiedyś wspominałeś o Netto, więc może tam jest, ale dla mnie za daleko. Muszę sprawdzić bliższe mi rewiry .
Usuń